ďťż

Gdyby Chosroes II nie umarł...

Gdyby Chosroes II nie umarł...





Aryman - 26-04-2009 19:20
Rzecz tyczy się jednego z największych, a zarazem ostatnich władców Persji w żaden sposób nie skażonej islamem ;) . Szachinszach Chosroes II z Sassanidów, potomek Achemenidów a więc też Dariusza, Cyrusa i Kserksesa odziedziczył wszystkie dobre cechy swoich przodków. Był władcą-żołnierzem, zwanym w języku pahlavi (średnioperski) Zwycięskim, Parwizem. Nie wiadomo kiedy się urodził, panował nad Persją w latach 591-628. Współczesna historia przedstawia go jako władcę nieudolnego i słabego (pomimo przydomka i wielkiej estymy, jaką darzą go historycy), był jednym z niewielu (jeśli nie jedynym) władcą, do którego pisał Mahomet w sprawie nawrócenia. Toczył zwycięskie wojny, które pod koniec życia począł przegrywać. Coraz częstsze najazdy Arabów i Rzymian pod wodzą Herakliusza doprowadziły do rozkładu państwa, które w kilkanaście lat po zamordowaniu władcy uległo islamowi...

Co by jednak było, gdyby Chosroes nie umarł? Miał przynajmniej kilku synów, jego śmierć wywołała chaos kończący świetność Sassanidów. Gdyby pożył nieco dłużej, nie został zamordowany przez złaknioną władzy rodzinę i możnych, może udałoby mu się opanować anarchię. W historii Persji bywały już momenty prawie całkowitego rozpadu... Każdą trudność można przecież przezwyciężyć. Gdyby szach dożył decydujących bitew z Arabami, jako zapamiętany przez historię wyśmienity dowódca mógłby tę wojnę wygrać. Gdyby tak się stało, Persja Ahura Mazdy mogłaby potrwać z pokolenie dłużej, ba! - może nawet w ogóle uniknęłaby islamizacji! To radykalnie zmienia dzieje świata, całego, nie tylko Bliskiego Wschodu.

Dla mnie ze śmiercią Chosroesa II skończyli się Sassanidzi. Jakie jest Wasze zdanie? Czy Persja dłużej spojona władzą JEDNEGO monarchy mogłaby przetrwać i znów wyjść na prostą, jak robiła to wcześniej? Czy nic by to nie zmieniło.

Aha - czytałem to ;) ...





gall2 - 27-04-2009 20:20
Imperium Sasanidów jeśli nawet utrzymało by niepodległość, to do rangi mocarstwa prędko by nie wróciło. Muzułmanie byli wtedy nie kwestionowaną potęgą jeszcze nie zżarta podziałami.
Z tego co pamiętam to pojedyncze regiony (np. w Mazandaranie) broniły się (przypuszczam, że niechęć do zmiany religii była tu kluczowa) mimo upadku państwa jako takiego, więc szansa jakaś by była jeśli władza centralna by przetrwała. Nie wiem czy Persja w wiekach późniejszy nie była była by krajem zacofanym (kultura, sztuka, ustrój, rozwiązania prawne, taktyka walki) jeśli Arabowie tego i owego Im nie przywieźli.



de Mont Salvy - 30-04-2009 23:39

Rzecz tyczy się jednego z największych, a zarazem ostatnich władców Persji w żaden sposób nie skażonej islamem . Szachinszach Chosroes II z Sassanidów, potomek Achemenidów a więc też Dariusza, Cyrusa i Kserksesa odziedziczył wszystkie dobre cechy swoich przodków. Był władcą-żołnierzem, zwanym w języku pahlavi (średnioperski) Zwycięskim, Parwizem. Nie wiadomo kiedy się urodził, panował nad Persją w latach 591-628. Współczesna historia przedstawia go jako władcę nieudolnego i słabego (pomimo przydomka i wielkiej estymy, jaką darzą go historycy), był jednym z niewielu (jeśli nie jedynym) władcą, do którego pisał Mahomet w sprawie nawrócenia. Toczył zwycięskie wojny, które pod koniec życia począł przegrywać. Coraz częstsze najazdy Arabów i Rzymian pod wodzą Herakliusza doprowadziły do rozkładu państwa, które w kilkanaście lat po zamordowaniu władcy uległo islamowi... Nie podzielam twojego zachwytu osobą Chosroesa II. Władcę tego można śmiało uznać za "architekta" arabskich zwycięstw na Bliskim Wschodzie w VII w. To on wywołał przewlekły kryzys, który doprowadził do klęski Persję i o mało co nie zgubił Bizancjum. Jak inaczej traktować "wojnę trzydziestoletnią" (602-628)? Konflikt ten wywołany przez Chosroesa przyniósł Persji same straty. Co prawda wykorzystując chaos doby Fokasa Persowie zajęli Azję Mniejszą, Syrię, Egipt i zagrozili Konstantynopolowi ale miraż restauracji potęgi Achemenidów kosztował Persję bardzo drogo. Wydatki wojenne, pobory do wojska, fiskalizm rujnowały gospodarkę państwa. Miary dopełniła ekspedycja Herakliusza I, który przeniósł wojnę na terytorium Persji i w bitwie pod Niniwą rozbił armię Chosroesa (ponad 20 tys. Persów zginęło) i zdobył Ktezyfont. Z tej klęski oręż perski miał się już nigdy nie podnieść. Można zaryzykować twierdzenie, że przewrót pałacowy Kobada (Kawada) II przyszedł za późno.

Parwiz zostawił państwo w opłakanym stanie - armia rozbita, kraj zrujnowany najazdem bizantyjskim, gospodarka kulejąca po wojnie, która trwała całe pokolenie i zaburzyła handel, rujnujący fiskalizm, niechęć chrześcijańskich mieszkańców Persji (głównie w Mezopotamii) i mazdakidów.

Jeszcze gorsze efekty przyniosła jego polityka zagraniczna - zniszczenie arabskiego państwa Lachmidów ułatwiło muzułmanom wczesną ekspansję na półwyspie arabskim. Błędem było też osłabienie Bizancjum, które choć było wrogiem Persji to jednak uznawało państwo Sasanidów za równorzędnego partnera. Słabe Bizancjum nie było w stanie obronić się przed najazdem arabskim a Arabowie wzmocnieni Syrią tym łatwiej zebrali siły na podbój Iraku i reszty Persji. Decyzje Chosroesa II umożliwiły więc ekspansję terytorialną Arabów i w tym sensie możemy go nazwać "ojcem chrzestnym" Kalifatu.

Problemy sukcesyjne po śmierci Chosroesa stanowiły kontynuację kryzysu do którego wybuchu Parwiz sam się walnie przyczynił. Jego wnuk Yazdgerd III był na dość dobrej drodze do uspokojenia sytuacji ale nie był już w stanie powstrzymać Arabów. Osłabione państwo, tkwiące w głębokim kryzysie strukturalnym potrzebowało pokoju by móc się zreformować. I tak odbudowana armia Yazdgerda III broniła się dość skutecznie na linii Eufratu. Ale po klęsce bizantyjczyków nad Jarmukiem (636 r.) wszystkie siły arabskie na czele z Saadem ibn Abi Wakkasą mogły się już obrócić przeciw Sasanidom. Al-Kadisija, Dżaula (637 r.) i w końcu Nehawand (640 r.) to ostatnie próby obrony przed Arabami. Yazdgerd III podzielił los swojego przodka Dariusza III Kodomana i został zabity niedaleko Merwu przez swojego współtowarzysza (651 r.). I tak sny o potędze Chosroesa II zgubiły jego wnuka i całą Persję.


Dla mnie ze śmiercią Chosroesa II skończyli się Sassanidzi. Jakie jest Wasze zdanie? Czy Persja dłużej spojona władzą JEDNEGO monarchy mogłaby przetrwać i znów wyjść na prostą, jak robiła to wcześniej? Czy nic by to nie zmieniło. Jak wyżej już pisałem obciążam Chosroesa II za klęskę Persji więc nie sądzę by mógł ją wydobyć z kryzysu. Sukcesy militarne pierwszej części jego panowania zawdzięczał nie tyle sobie co spahbodom (marszałkom): Shahrbarazowi i Shahinowi. Jakimś geniuszem wojennym nie był - więc wątpliwe czy pokonałby Arabów, którzy ruchliwością nadrabiali braki w taktyce, uzbrojeniu i liczebności a w dodatku korzystali z poparcia semickich mieszkańców Mezopotamii (chrześcijan których Chosroes II prześladował). Zakładając jednak, że jeszcze przez kilkanaście lat udałoby się powstrzymać Arabów - czy coś by to zmieniło? Chyba nie - Kalifat jeszcze w VIII w. był siłą ekspansywną - a wycieńczona Persja nie wytrzymałaby takiego naporu. Nawet dużo silniejsze Bizancjum zostało zredukowane do Grecji i Anatolii a co dopiero państwo szachinszachów, które nie mogło schronić się pod osłonę floty? Arabowie bliżsi byli semickim poddanym Sasanidów w Iraku a ich brak fiskalizmu był atrakcyjny i dla indoeuropejskich poddanych Persów. Po kilkudziesięciu latach wojny z Bizancjum (pamiętajmy że przed Chosreoesem II Persja toczyła w l. 572-591 również wojnę z Bizancjum aczkolwiek nie tak niszczącą) państwo potrzebowało pokoju a nie kolejnego przewlekłego sporu. Ostatecznie jeśli nie Arabowie to Turcy seldżuccy w XI w. dobiliby Sasanidów i umożliwili tym samym islamizację.


Nie wiem czy Persja w wiekach późniejszy nie była była by krajem zacofanym (kultura, sztuka, ustrój, rozwiązania prawne, taktyka walki) jeśli Arabowie tego i owego Im nie przywieźli. Co prawda Arabowie byli dość cywilizowani u progu swojej ekspansji ale bezsprzecznie stali cywilizacyjnie niżej od Persów. Ogólnie rzecz biorąc beduini mieli większe zasługi w rozpowszechnianiu dokonań innych ludów niż w tworzeniu własnych rozwiązań. Z dorobku Persów czerpali całymi garściami od systemu administracyjnego z wezyrem na czele po literaturę (Baśnie Tysiąca i Jednej Nocy, Sindbad Żeglarz) więc o jakiejś niższości perskiej względem Arabów trudno mówić.



Tom - 01-05-2009 23:14
Nie znam za dobrze tego okresu historii. Dzieki za ciekawego posta :) Może jakaś polemika ? ;)





Ponury Joe - 03-05-2009 18:27

Decyzje Chosroesa II umożliwiły więc ekspansję terytorialną Arabów i w tym sensie możemy go nazwać "ojcem chrzestnym" Kalifatu. To chyba jednak lekka nadinterpretacja. Nam teraz łatwo pisać, że dzięki polityce Chosroesa II Persja stała się podatna na ataki Arabów, ale zwrócić trzeba uwagę na fakt, że w ówczesnych czasach mało kto się spodziewał, że z pustyń Półwyspu Arabskiego może wyjść jakiekolwiek zagrożenie. Oczywiście, od wieków z tych terenów wypływały kolejne fale ludności, ale w VI wieku mało kto o tym pamiętał. Od czasów ostatniej fali ludności semickiej (ok. 2000 p.n.e.), która nadciągnęła z półwyspu nie było z tamtej strony zagrożenia. Sukces Arabów to przede wszystkim efekt zaskoczenia, bo dotychczasowi mocarze trwali w impasie i wzajemnie się obserwowali. Dla Bizancjum głównym zagrożeniem była Persja i na odwrót. Natomiast nikomu do głowy nie przyszło, że ludy arabskie są zdolne do takiej ekspansji. To burzyło odwieczną równowagę sił w tym rejonie i stanowiło zasadniczą przyczynę sukcesów Arabów, połączoną oczywiście z niesieniem nowej religii oraz sprawnością bojową koczowników.



Templar - 03-05-2009 19:48

ale zwrócić trzeba uwagę na fakt, że w ówczesnych czasach mało kto się spodziewał, że z pustyń Półwyspu Arabskiego może wyjść jakiekolwiek zagrożenie. Oczywiście, od wieków z tych terenów wypływały kolejne fale ludności, ale w VI wieku mało kto o tym pamiętał. Od czasów ostatniej fali ludności semickiej (ok. 2000 p.n.e.), która nadciągnęła z półwyspu nie było z tamtej strony zagrożenia. Co prawda nie jestem obeznany w temacie, lecz chciałbym przypomnieć że na potrzeby obrony przed atakującymi ludami z Płw. Arabskiego została ustanowiona rzymska linia umocnień, Limes Arabicus. Nie było by potrzeby jej istnienia gdyby nie zagrożenie.



Ponury Joe - 03-05-2009 20:13
No tak, troszkę łapiesz mnie tutaj za słowa.:P Pisząc "jakiekolwiek zagrożenie" miałem na myśli zagrożenie takie, jakim okazała się ekspansja Arabów w VII wieku. Zresztą sam ów limes arabicus był raczej osłoną przed łupieżczymi najazdami watażków pustynnych, niż fortyfikacja na miarę limesu nadreńskiego, czy choćby wału Hadriana. Poza tym na wiki twierdza, że w pierwszej połowie VI w. limes został porzucony, a to nie spowodowało nagłego zalewu prowincji Bizancjum przez plemiona arabskie.



de Mont Salvy - 03-05-2009 20:32

To chyba jednak lekka nadinterpretacja. Nam teraz łatwo pisać, że dzięki polityce Choseroesa II Persja stała się podatna na ataki Arabów, ale zwrócić trzeba uwagę na fakt, że w ówczesnych czasach mało kto się spodziewał, że z pustyń Półwyspu Arabskiego może wyjść jakiekolwiek zagrożenie. Oczywiście, od wieków z tych terenów wypływały kolejne fale ludności, ale w VI wieku mało kto o tym pamiętał. Od czasów ostatniej fali ludności semickiej (ok. 2000 p.n.e.), która nadciągnęła z półwyspu nie było z tamtej strony zagrożenia. Sukces Arabów to przede wszystkim efekt zaskoczenia, bo dotychczasowi mocarze trwali w impasie i wzajemnie się obserwowali. Dla Bizancjum głównym zagrożeniem była Persja i na odwrót. Natomiast nikomu do głowy nie przyszło, że ludy arabskie są zdolne do takiej ekspansji. To burzyło odwieczną równowagę sił w tym rejonie i stanowiło zasadniczą przyczynę sukcesów Arabów, połączoną oczywiście z niesieniem nowej religii oraz sprawnością bojową koczowników. To prawda, że Chosroes nie mógł przewidzieć narodzin islamu, kalifatu i ekspansji Arabów co nie zmienia jego odpowiedzialności za osłabienie Persji i Bizancjum w przededniu inwazji. Wywołał wojnę na którą jak się okazało państwo Sasanidów nie było przygotowane - ponosi winę za spustoszenie prawie całego Bliskiego Wschodu - bez zysków dla kraju którym rządził. Bardzo łatwo wywołuje się wojny dużo trudniej kończy. Persja upadłaby już w latach 20-tych VII w. - Herakliusz rozbił pod Niniwą armię perską i zdobył Ktezyfont, stolicę państwa. W kraju wybuchały bunty, nie było pieniędzy na odbudowę armii - monarchię Sasanidów ocaliło tylko to że Bizancjum było w niewiele lepszym stanie po kilkudziesięcioletniej okupacji połowy imperium. Oto sławne czyny zwycięskiego króla Chosroesa...

Arabowie zwyciężyli tak łatwo bo mieli do czynienia z dwoma osłabionymi wyniszczającą wojną państwami. Bez 30-letniej wojny bizantyjsko-perskiej trudno sobie wyobrazić błyskawiczne wręcz podboje beduinów. Oczywiście Chosroes II celowo nie wywołał tego konfliktu aby ułatwić najazd Arabów ale bez wątpienia ponosi winę nieumyślną za ich postępy. To szachinszach walnie się przyczynił do zniszczenia równowagi na Półwyspie Arabskim - likwidując państwo Lachmidów i osłabiając Ghassanidów - de facto ułatwił powstanie kalifatu.

Z resztą większość historyków epoki obwinia Chosroesa za upadek Persji - nie jest to moje odosobnione zdanie.



gall2 - 05-05-2009 00:10
Wyraźnie napisałem przywieźli, a nie wymyślili i przekazali.. Arabowie bardzo chętnie przyswajali (od alchemii po liczby indyjskie, algebrę i pojęcie zera) sobie osiągnięcia ludów ościennych (ewentualnie adaptując wynalazki czy rozwiązania do swoich warunków) czy też podbitych, Persowie - hmm.. średnio. Stąd forsowana przeze mnie w pierwszym moim poście teza, że w późniejszym okresie Persja była by bardziej zacofana niż Kalifat lub Jego spadkobiercy.

De Mont Slavy - skoro ciężko było przewidzieć takie postępy arabów to o co chcesz oskarżać Choseroesa II? Równie dobrze, mógł nastąpić po Jego wojowniczym panowaniu okres względnego pokoju za czasów Jego następcy i umocnienia się na zdobycznych terenach. Nie mógł przecież oczekiwać takiej nawałnicy z południa..



de Mont Salvy - 06-05-2009 11:44

Wyraźnie napisałem przywieźli, a nie wymyślili i przekazali.. Arabowie bardzo chętnie przyswajali (od alchemii po liczby indyjskie, algebrę i pojęcie zera) sobie osiągnięcia ludów ościennych (ewentualnie adaptując wynalazki czy rozwiązania do swoich warunków) czy też podbitych, Persowie - hmm.. średnio. Stąd forsowana przeze mnie w pierwszym moim poście teza, że w późniejszym okresie Persja była by bardziej zacofana niż Kalifat lub Jego spadkobiercy. Wydaje mi się że poważnie uogólniasz - najwyraźniej utożsamiasz muzułmanów z Arabami a to nie to samo. Np wspomniane przez Ciebie cyfry arabskie upowszechnił w świecie nie kto inny tylko Pers (względnie Chorezmijczyk) Muhammad ibn Musa al-Chwarizmi od niego też pochodzą nazwy algebra i algorytm. Tak samo literaci "arabscy" to w większości Persowie np. czołowy historyk Muhammad ibn Jarir al-Tabari. Fakt, że al-Chwarizmi i al-Tabari pisali w większości po arabsku nie czyni ich Arabami - równie dobrze moglibyśmy uznawać Mikołaja Kopernika za Rzymianina wszak pisał po łacinie...

Same cyfry "arabskie" wynaleziono w Imperium Gupta ok. IV-V w. n. e. Al-Chwarizmi wprowadził je do nauki arabskiej w IX w. Trzeba było więc dobrych kilku stuleci aby idea ta przeniosła się za Indus. To że wcześniej Persowie nie przyswoili sobie ich nie wynika z "tępoty" Irańczyków bo i "arabscy" uczeni dopiero po dobrych kilkuset latach zorientowali się w zaletach tego systemu. A ta powolność przepływu wiedzy ma swe źródło w uwarunkowaniach obiektywnych - słabsze powiązania między cywilizacjami, brak znajomości papieru i druku - wszystko to poważnie ograniczało wymianę umysłową na wielkich odległościach.

Co do rzekomej wyższości czy też chłonności Arabów nad Persami to i tu się mylisz. W dobie państwa nowoperskiego mieszkańcy Iranu podlegali licznym wpływom grecko-rzymskim i indyjskim. Chosroes I ok 555 r. założył akademię filozoficzno-medyczną w Dżundiszapur w Chuzestanie. Sprowadził tam chrześcijan-nestorian z Syrii by rozwijali liczne nauki zwłaszcza medycynę, astronomię, filozofię i astrologię. Był to wielki ośrodek translacyjny - zajmowano się tam tłumaczeniami z łaciny i greki na pahlawi. Akademia ta stała się podstawą Bait al-Hikma - Domu Wiedzy za czasów arabskich Abbasydów. Po prostu przeniesiono tą perską instytucję do Bagdadu. W nowych warunkach zajmowała się ona głównie przekładami z greki, łaciny i pahlawi na arabski - sami Arabowie nie mogliby tego dokonać ze względu na brak odpowiedniego słownictwa w rodzimym języku.

O bajkach indyjskich które wpłynęły na literaturę perską i za jej pośrednictwem na arabską (Przygody Sindbada Żeglarza, Księgi tysiąca i jednej nocy) już wspominałem. Warto jednak zauważyć, że o ile naukową wiedzę czerpali Arabowie głównie od Greków to poezja i literatura piękna pozostawały pod przemożnymi wpływami perskimi.

Sama Persja też "eksportowała" wiedzę i kulturę - np. Mani stworzył w Persji Manicheizm - opierając się z resztą na neoplatonizmie. Wpływy tej religii sięgały daleko w głąb Azji Centralnej i świata śródziemnomorskiego (np. św. Augustyn był w młodości manichejczykiem). Manicheizm wywarł wielki wpływ na chrześcijaństwo zwłaszcza w sferze średniowiecznych form religijnych i ascezy. Z niego wywodzą się średniowieczne sekty bułgarskich bogomiłów i prowansalskich katarów. Można się zastanawiać czy Hagia Sophia powstałaby gdyby nie wpływy perskie - oparta jest bowiem na pochodzącej z Iranu idei kopuły wspartej na trampach (niszach nad kątami) wznoszonych nad kwadratowymi pomieszczeniami. Bizancjum poza elementami architektonicznymi przyjęło z Persji etykietę dworską i diadem królewski (stąd i nasze zachodnioeuropejskie korony). Wymiana była też w drugą stronę. Persowie stosowali porządki kolumn (dorycki, joński, koryncki), motywy grecko-rzymskie silne były w kobiernictwie, malowidłach i mozaikach. Ciekawostką jest okoliczność iż jeńców rzymskich od razu zatrudniano na budowach - tak silne było przekonanie o ich talentach architektoniczno-budowlanych.

Persja pośredniczyła też w kontaktach między Rzymem a Chinami. Np. nestorianie tolerowani przez Sasanidów (bo byli prześladowani w Rzymie) mogli prowadzić działalność misyjną na Środkowym wschodzie i dotarli w końcu do Chin.


De Mont Slavy - skoro ciężko było przewidzieć takie postępy arabów to o co chcesz oskarżać Choseroesa II? Równie dobrze, mógł nastąpić po Jego wojowniczym panowaniu okres względnego pokoju za czasów Jego następcy i umocnienia się na zdobycznych terenach. Nie mógł przecież oczekiwać takiej nawałnicy z południa.. Oskarżam go o awanturnictwo. Był to władca pokroju Karola XII - tyle że bez jego talentu militarnego. Dość powiedzieć że poszedł na wojnę zupełnie nań nieprzygotowany (przez kilka lat Persowie nie zdobyli żadnego większego miasta bo armia perska nie była przysposobiona do działań oblężniczych). Mimo że zagarnął olbrzymie obszary nie był w stanie narzucić pokoju kosztem chociażby ograniczonych zdobyczy i zafundował swojemu krajowi dłuuugą wojnę. W końcu doczekał się "perskiej Połtawy" czyli bitwy pod Niniwą a jego następca musiał podpisać pokój na zasadzie status quo ante bellum. Persja nie dostała nawet skrawka bizantyjskiej ziemi. Gorzej, że jego panowanie doprowadziło prawie do rozpadu państwa - wywołał kryzys którego już nie dało się zażegnać.

Oczywiście Chosroes II nie mógł przewidzieć nawały z południa ale czy to go rozgrzesza z zarzutu rozwalenia państwa którym rządził? On ponosi winę za to że Persja i Bizancjum oddały garstce beduinów tak szybko pole. Podobnie jak w prawie karnym w historii też można stosować pojęcie winy nieumyślnej - Chosroes nie chciał z pewnością upadku monarchii którą rządził ale jego nieudolne działania doprowadziły do tego.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • showthemusic.xlx.pl
  • Copyright (c) 2009 iza7845 | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.